Strażacy ostrzegają przed wypalaniem suchych traw. W całym kraju w sobotę (08.03) doszło do ponad 1000 tego typu pożarów, ranne zostały dwie osoby. W poniedziałek (10.03) w Sance w powiecie krakowskim zginął mężczyzna, któremu nie udało się uciec przed ogniem. W województwie lubelskim niemal codziennie pojawia się ponad 100 tego typu pożarów. Do największego z nich doszło w lutym w Sułówku, gdzie spłonęło 35 hektarów nieużytków.
O problemie pożarów traw i nieużytków ze starszym brygadierem Michałem Badachem, zastępcą komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej w Lublinie, rozmawiał Tomasz Maczulski.
– Porównując ten okres do lat poprzednich, sytuacja nie jest tragiczna. Oczywiście tych pożarów jest dosyć dużo. W sumie od początku roku było ich ponad 600. Natomiast bywały lata, kiedy było ich znacznie więcej – stwierdza st. bryg. Michał Badach. – Tak naprawdę czekamy na zmianę pogody, bo w środę a może w czwartek spodziewamy się deszczu. I myślę, że ta sytuacja się uspokoi.
– Mieliśmy nieszczęśliwe wypadki związane z wypalaniem traw. Doszło do poparzenia starszej osoby, która próbowała gasić pożar suchych traw i nieużytków. Należy pamiętać, iż pozornie niegroźne próby wypalania „chaszczy” na miedzach mogą się wymknąć spod kontroli – ostrzega st. bryg. Michał Badach.
– Niebezpieczeństwo takich pożarów wynika, przede wszystkim z tego że mogą one bardzo szybko się rozprzestrzenić, mogą wystąpić na dużych obszarach, a front ognia może bardzo szybko się przemieszczać. Trudno nad takim pożarem zapanować. Czasami – w sposób nieumiejętny prowadząc działania gaśnicze – osoby nie będące strażakami mogą mieć problem z ucieczką z tego miejsca. Taki pożar może się przemieścić na pobliskie zabudowania czy kompleksy leśne. Może utrudniać jazdę, bo gdy dochodzi do niego w pobliżu dróg, trafia na nie dym, a czasami wręcz płomienie. I to jest niebezpieczne dla kierowców – wyliczam st. bryg. Michał Badach. – Przypominam sobie sytuację sprzed kilkunastu czy nawet ponad dwudziestu lat, gdzie pożar suchych traw w wąwozie w Lublinie zbliżał się w niepokojący sposób w pobliże stacji benzynowej. To powoduje silniejsze bicie serca nawet strażaków. Ale znam też takie przypadki, kiedy taki pożar odciął ludziom drogę ucieczki. Były sytuacje, że w ostatnich chwili udało się opanować ogień dochodzący do zabudowań.
– Pożary te dotyczą dosyć dużych powierzchni. Zdarzały się przypadki, iż obejmowały one nawet kilkadziesiąt hektarów – opowiada strażak. – Ich gaszenie w sposób tradycyjny jest często mało skuteczne, bo trudno jest tak duży obszar gasić wodą. Najczęściej używamy w tym celu tłumic (sprzęt w kształcie zbliżonym do łopaty, którego część służąca do gaszenia ogniem jest wykonana z metalu lub specjalnego tworzywa – red.). Działa to w ten sposób, że uderzając nimi we front pożaru, powodujemy przytłumienie ognia i w konsekwencji jego ugaszenie. Oczywiście nie zawsze tak działamy. Czasami jest konieczność podania również prądu wody, żeby ograniczyć możliwość rozprzestrzeniania się pożaru.
– Takie pożary dotyczą przede wszystkim miejsc, w których jest wysoka, nieskoszona w poprzednim roku trawa czy suche krzewy, w przypadku których wczesną wiosną, gdy jest ciepło i słonecznie, naprawdę łatwo o zaprószenie ognia. Trudno dokładnie określić, jaki odsetek tych pożarów stanowią celowe podpalenia, natomiast prawie zawsze są to zdarzenia spowodowane przez człowieka, czy celowo, czy niecelowo – stwierdza st. bryg. Michał Badach.
– W miejscach, gdzie występuje sucha roślinność musimy pamiętać, że zawsze istnieje niebezpieczeństwo, iż możemy doprowadzić do jej podpalenia, choćby rzuconym niedopałkiem papierosa. Jest wiosna i ciepło, sprzyja to grillowaniu czy ogniskom. Trzeba pamiętać, żeby nie rozpalać ich w pobliżu lasów czy miejsc, gdzie występują suche trawy, krzewy, nieużytki – dodaje st. bryg. Michał Badach.
Ogień zagraża nie tylko ludziom ale również zwierzętom. Strażacy apelują o rozwagę i przypominają, że wypalanie traw jest również nielegalne.
Grozi za to kara grzywny w wysokości 5 tys. złotych a rolnikom utrata dopłat bezpośrednich. Jeśli pożar będzie stanowić zagrożenie dla ludzi lub mienia można trafić do więzienia nawet na 10 lat.
MaTo / opr. ToMa
Fot. Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Zamościu