Ubiegły rok był najcieplejszy w ponad 150-letniej historii pomiarów na puławskiej stacji meteorologicznej. Średnia temperatura wyniosła 11,1 stopnia Celsjusza. Tegoroczny styczeń już teraz jest cieplejszy o ponad 2 stopnie od średniej z ostatnich 30 lat.
– Anomalie pogodowe to już normalność – mówi w rozmowie z naszym reporterem kierownik Zakładu Biogospodarki i Agrometeorologii Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, dr hab. Jerzy Kozyra. – Kalifornia pali się w miesiącu, kiedy nie powinna się palić i kiedy zagrożenia pożarowego nie było. Podobnie jest u nas, powinna być zima, a zimy nie ma, śniegu nie ma. 20 lat temu byłby to ewenement na skalę Polski, wszyscy by o tym mówili. Obecnie przyzwyczajamy się do tego.
– Rolnicy niepokoją się, że ruszy wegetacja. Na polach mogą dziać się różne rzeczy. Możemy obserwować zagrożenie z powodu rozwoju chorób czy szkodników. Jak będzie temperatura powyżej 10 stopni Celsujsza, a taka jest prognozowana, wegetacja może ruszyć. W sytuacji globalnego ocieplenia trudno jest mówić o porach roku, do których się przyzwyczailiśmy.
Jakie mogą być konsekwencje dla środowiska?
– Konsekwencje są takie, jak widzimy w ostatnich latach – przede wszystkim susza. To z pokrywy śnieżnej, ze śniegu zasilaliśmy nasze gleby w wodę. Na naszych analizach, które już robimy w związku z suszą, widzimy, że w czasie, kiedy woda powinna wsiąkać w glebę, na południu Polski (Podkarpacie, południowa część Lubelszczyzny) zaczynamy obserwować deficyty wody w glebie. Dzieje się to w okresie, kiedy w warunkach klimatu zaprzeszłego, tego, którego już nie mamy, gleba nabierała wody i przygotowywała się do wegetacji. Nasze wskaźniki mówią, że tam teraz w styczniu ubywa wody z gleby.
– To, co widzimy, obserwując Wisłę czy inne duże rzeki, to duże wahania poziomu wody w rzekach i szybkie powroty do niskiego stanu, czyli susze hydrologiczne. Musimy dużo uważniej przyglądać się pogodzie w aspekcie wody, w aspekcie suszy. Musimy sobie dużo rzeczy wyjaśniać, a nie negować, bo w dalszym ciągu funkcjonuje w społeczeństwie pogląd, że globalne ocieplenie, zmiana klimatu nie istnieją. Natomiast będąc klimatologiem i obserwując to, co się dzieje, jest to bardzo duża zmiana.
CZYTAJ: Puławy: ekoedukacja z gwiazdami internetu [ZDJĘCIA]
Musimy też nauczyć się retencjonować wodę
– To prawda, są już uruchamiane programy dotyczące retencji wody przy domach. To jest najłatwiejsze: złapać wodę z rynny do jakiegoś zbiornika i użytkować tę wodę u siebie w ogródku. Przygotowujemy też różne programy dotyczące retencjonowania, innego gospodarowania wody na polu poprzez praktyki agrotechniczne, poprzez praktyki przeciwdziałania suszy.
– Hydrolodzy w skali zlewni, w skali małych cieków, natomiast agrometeorolodzy, rolnicy czy naukowcy zajmujący się rolnictwem zajmują się praktykami, które mają za zadanie zatrzymanie wody w glebie, czyli które polegają głównie na okrywaniu gleby np. mulczem, niedopuszczeniu do tego, żeby gleba była długi czas narażona na działanie wysokiej temperatury. Wśród tych praktyk wymieniamy przede wszystkim pokrywę roślinną, czyli na polu cały czas powinno się coś dziać, jeśli chodzi o rośliny. Gleba powinna być mulczowana, przykrywana np. resztkami roślinnymi. Proponujemy też wykonywanie zabiegów na polu, np. orki, tylko wtedy, kiedy jest to konieczne. To np. odchodzenie od pługa, zastępowanie orki głębokiej orką płytką i też stosowanie uprawy bezorkowej.
Jakie są perspektywy? Czeka nas klimat podobny do Hiszpanii, Portugalii, zachodu Europy?
– Klimat podąża w kierunku klimatu Europy Południowej, a nie Zachodniej. Hiszpania jest troszeczkę na południe od Polski, natomiast klimat Polski przesusza się i będzie to klimat bardziej ten Węgier sprzed 20-30 lat. Z drugiej strony Węgry są jednak na południe od Polski, więc u nas zagrożenia związane z nagłym nadejściem niskiej temperatury z północy będą większe.
– Z jednej strony mówimy o tym, że będzie cieplej, co jest korzystniejsze dla wielu aspektów gospodarczych, a z drugiej rodzi to ryzyko braku wody, wystąpienia niskiej temperatury w zimie, kiedy rośliny są rozhartowane, kiedy rośliny są na granicy ruszenia wegetacji. To może będzie sprawiało większe problemy i powodowało większe straty. Dlatego tym bardziej trzeba zwrócić uwagę na aspekty dostosowania się do zmian klimatu. Natomiast tych aspektów, w których trzeba się dostosowywać, trzeba uważać i trzeba się douczyć, jak to robić, jest wiele i to nie jest rzecz łatwa.
Pod koniec tego tygodnia i na początku przyszłego w wielu miejscach kraju prognozowane są nawet dwucyfrowe wartości na termometrach. I nie będą to ujemne temperatury, a zdecydowany powiew wiosny.
ŁuG / opr. WM
Fot. Iwona Burdzanowska