Co kryje w sobie żywność, którą spożywamy? Możemy to sprawdzić na etykietach. I choć największe obawy budzą zwykle konserwanty to warto tez zwracać uwagę na dodatki z innej grupy. Syrop glukozowo-fruktozowy to tańszy zamiennik cukru. Zaś glutaminian sodu to powszechnie dodawany wzmacniacz smaku. Co warto o nich wiedzieć?
Dobra i zła fruktoza
Syrop glukozowo-fruktozowy jest stosowany na szeroką skalę w wielu produktach spożywczych. Może być przyczyną otyłości, prowadzić do nadciśnienia czy cukrzycy. Dlatego warto się go wystrzegać. Można go spotkać m.in. w słodkich napojach, lodach czy jogurtach, a nawet i wędlinach.
– To mieszanina glukozy i fruktozy z przewagą tej drugiej – mówi dr hab. Bożena Czech, prof. Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. – Jeśli fruktoza jest w owocach to bardzo dobrze, jest nam potrzebna i tyle nam jej wystarczy. W syropie przez to, że fruktoza zaburza wchłanianie cukrów nie wywołuje takiego szybkiego rzutu insuliny i powoduje, że my nie czujemy tak szybko nasycenia. Czyli możemy zjeść znacznie więcej produktów słodkich, co powoduje otyłość – uważaną za epidemię XXI wieku.
– Z drugiej strony przez to, że fruktoza jest trawiona nieco inaczej niż glukoza, trochę zaburza nam gospodarkę mikrobiologiczną w jelitach. Możemy odczuwać różnego rodzaju nieprzyjemności związane z układem pokarmowym. Trzeba więc brać pod uwagę, że ten duży ładunek fruktozy jest nam niekoniecznie stwarzający dobre warunki, raczej wręcz szkodzący i należałoby go unikać – zaleca dr Czech. – Tego cukru w diecie naszej jest bardzo dużo. Jeżeli popatrzymy na to, że wszystko jest dosładzane – nawet mięso po to żeby wydobyć smak – to nie ma potrzeby dosładzać.
Słynne E621
Glutaminian sodu wzmacnia smak i zapach danego produktu. Można go spotkać np. w żywności przetworzonej – jak chipsy, pasztety czy sproszkowane zupy.
– E621 to tak naprawdę aminokwas, który występuje naturalnie w środowisku w niektórych pokarmach. A co najważniejsze – my z nim spotykamy się bardzo szybko, bo glutaminian występuje w mleku matek karmiących. Więc ten związek nie jest dla nas obcy. I to powoduje, że nawet w momencie gdy dodamy go do potrawy jest dla nas czymś naturalnym w smaku. Tym samym bardziej go tolerujemy. Ma za zadanie podnieść walory smakowe: i w tradycyjnym postrzeganiu tego związku, i zastosowaniu w spożywce jest po to żeby te nasze dania były o bardziej wyrafinowanym smaku, wyrazistym zapachu, czyli bardziej przyjemne, bardziej zachęcające – tłumaczy.
Glutaminian sodu – czy jest się czego bać?
– Dlatego też glutaminian ma dwie strony – z jednej jest czymś naturalnym, ale z drugiej – poprzez to, że dodawany jest tak naprawdę wszędzie – powoduje to, że produkty, które są dla nas nieatrakcyjne albo ubogie w składniki odżywcze, poprzez fakt, że dodamy do niego glutaminianu, bardziej nam smakują, częściej je spożywamy. To jest właśnie przyczyna tzw. złej prasy glutaminianu. Dodawany jest do rzeczy, których niekoniecznie powinniśmy jeść. I może dlatego właśnie takie negatywne nastawienie do glutaminianu się pojawiło. Bo sam w sobie nie jest czymś groźnym. Niebezpieczny jest fakt, że my spożywamy bardzo przetworzoną żywność i jest on dodawany do takich rzeczy, których niekoniecznie musimy jeść – dodaje.
– Jak każdy związek w nadmiarze, może być przyczyną występowania różnego rodzaju przypadłości ze strony nie tylko układu pokarmowego – jako tego pierwszego. Gdzieś tam obserwuje się np. przyspieszoną akcję serca, bóle głowy, zawroty, ale tak naprawdę badania pokazują, że taki glutaminian jest dużo mniej toksyczny niż sól kuchenna. Więc raczej obawiać się musimy, że spożywamy żywność przetworzoną, a nie tylko samego glutaminianu – podsumowuje dr hab. Bożena Czech.
Warto zatem czytać etykiety i składy na opakowaniach danego artykułu. A gdy kupujemy na wagę, informacje powinny znajdować się na wywieszce czy opakowaniu zbiorczym. Udostępni nam je sprzedawca. Najlepiej trzymać się zasady: im krótszy skład produktu, tym lepiej!
MMaks / opr. MatA
Fot. pixabay.com