Ptasia grypa zabija łabędzie w Puławach. W ostatnich dniach na łasze wiślanej Fundacja Po Ludzku Do Zwierząt „Przyjazna Łapa” ujawniła cztery martwe ptaki. Jeden z nich trafił na badania do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
– Wyniki potwierdzają obecność wirusa grypy ptaków H5N1 – mówi kierownik Zakładu Chorób Drobiu puławskiego instytutu, Krzysztof Śmietanka. – Dość niespodziewane jest to, że wirus został wykryty w tym roku kalendarzowym po raz pierwszy na wschodzie kraju, dlatego że do tej pory te przypadki były skoncentrowane przede wszystkim w południowo-zachodniej Polsce: w województwie dolnośląskim, opolskim albo śląskim, natomiast dodam, że pod koniec ubiegłego roku kalendarzowego stwierdzaliśmy już obecność tego wirusa na Lubelszczyźnie w powiecie lubartowskim i ryckim, co wskazuje, że ten wirus jednak w środowisku cały czas występuje.
CZYTAJ: Sieje spustoszenie wśród drobiu. Kolejne ognisko groźnej choroby
– Obserwowałem grupę łabędzie kilka dni temu – mówi Piotr Sawa z Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego. – Były to łabędzie dorosłe, część młodych, w sumie około 7-8 sztuk. Trochę zasmuciła mnie ta informacja. Muszę dzisiaj pójść i zobaczyć, że zostały stwierdzone padłe ptaki. Na tym terenie od ponad 6 lat jest jedna para łabędzi, która co roku wyprowadza młode, ale jest to o tyle interesujące, że samiec tej pary nosi obrączkę, jest zaobrączkowany. Jak stwierdziłem, był obrączkowany ok. 5-6 lat temu w Pradze. Nosi obrączkę, gdzie jest informacja, że został zaobrączkowany przez Muzeum Zoologiczne w Pradze. Mieliśmy tutaj również ciekawą historię – była para łabędzi, która również była obrączkowana, oznakowana i jeden z osobników był obrączkowany w Chorwacji, bodajże samiec, natomiast samica – w Polsce w okolicach Łodzi.
– Tutaj są łabędzie, całe rodziny siedzą na łasze. Ale że padają – nie wiedziałam – mówią mieszkańcy. – Wyjadają te zgniłe wodorosty, to ich przysmak. Nawet z góry widać, że szyje brudne i pupy w górze. Dużo ich jest. Parę rodzin musiał tu być. Przeważnie to z małymi widzimy. Para ma dwa, trzy, a kiedyś przyleciało ich kilkanaście. To jest urok dla łachy. Tutaj nie ma nic ładnego, a te łabędzie są dla nas urokiem. Na pewno jest to szkoda i trzeba coś zrobić, żeby one nie padały, żeby były tutaj na tej łasze.
CZYTAJ: Pomór w Lubelskiem. Śmiertelna choroba znów uderzyła
– W tej chwili jeszcze nie mamy okresu lęgowego, więc ten wirus nie spowoduje znaczących strat dla populacji, ale nie możemy wykluczyć, że jeżeli dojdzie do takich anomalii jakie miały miejsce dwa lata temu, kiedy to właśnie w okresie lęgowym wirus H5N1 dokonał dużego spustoszenia kolonii mew na terenie całego kraju, całej Europy. To był pewien ewenement epidemiologiczny, który jednak może się powtórzyć – mówi Krzysztof Śmietanka.
– Kilkanaście lat temu chyba padły tu dwa osobniki. Były zawożone na badania do Instytutu Weterynarii, gdzie wykluczona była ptasia grypa – mówi Piotr Sawa. – Ale od czasu do czasu występuje to w różnych częściach Polski, a ze względu na to, że jest ta migracja, poprzez tę pogodę, o zakażenie wirusem jest dość łatwo.
Od początku roku na terenie całej Polski stwierdzono u drobiu 10 ognisk wirusa H5N1.
W przypadku znalezienia kolejnych padłych ptaków nie należy ich dotykać, a każdy taki przypadek trzeba zgłosić do Powiatowej Inspekcji Weterynaryjnej.
CZYTAJ: Lubelskie wciąż walczy z rzekomym pomorem drobiu
ŁuG/ opr. DySzcz
Fot. bananajoe87/ pixabay.com