Hodowcy z województwa lubelskiego w ostatnich latach bardzo ucierpieli wskutek afrykańskiego pomoru świń (ASF). Obecnie dodatkowo pojawia się zagrożenie dwoma kolejnymi groźnymi chorobami.
W styczniu stwierdzono w Niemczech niedaleko granicy z Polską ognisko wystąpienia groźnej zakaźnej choroby zwierząt hodowlanych – pryszczycy. Zaś ostatnio u bydła na Dolnym Śląsku wykryto chorobę niebieskiego języka.
CZYTAJ: Krzysztof Iwaniuk: Małaszewicze będą dużo efektywniejsze od CPK
Kolejne wyzwania dla rolników
– Pojawienie się ognisk chorób zakaźnych, nawet jeśli są położone z dala od województwa lubelskiego, to kolejne wyzwania dla rolników. Zwłaszcza, że ASF zdziesiątkował tutaj stada – mówi Piotr Kisiel ze Stowarzyszenia Polski Rolnik. – Obecnie w Polsce mamy poniżej 50 tysięcy gospodarstw zajmujących się hodowlą trzody chlewnej. A pryszczyca dotyczy również innych gatunków zwierząt hodowlanych. Niesie więc zagrożenie nie tylko dla hodowców trzody chlewnej, ale również bydła. Ale ma także także ogromne znaczenie do producentów zbóż. Bo jeśli hodowcy nie będą mogli hodować, to producenci nie będą mieli gdzie sprzedawać swoich płodów rolnych. Zagrożenie dotyczy więc całej branży rolniczej.
– Apelujemy do decydentów, aby wprowadzili ważne dla nas rozwiązania – mówi Adam Olszewski z OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych. – Naciskamy, żeby głównym celem nie było wygaszanie produkcji. A obecnie pojawiają się choroby zwierząt i dana branża upada. Chcemy, żeby zostały uruchomione środki finansowe, które pomogą nam odtworzyć produkcję.
Rolnicy powinni być czujni
Pryszczyca jest wysoce zakaźną i śmiertelną chorobą wirusową. Cierpi na nią głównie bydło, trzoda chlewna, owce i kozy. Wirus pryszczycy może przemieszczać się powietrzem nawet na odległość trzech kilometrów. Ostatni przypadek tej choroby w Polsce odnotowano ponad 50 lat temu.
– Rolnicy powinni jednak być czujni i stosować się do ściśle określonych zasad – mówi profesor Łukasz Jarosz z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie. – Chodzi przede wszystkim o obrót zwierzętami z legalnych źródeł, z terenów niezagrożonych chorobą, z odpowiednimi dokumentami. Gospodarstwa powinny być zabezpieczone przed dostawaniem się tam dzikich zwierząt i osób postronnych.
Problem ogólnoświatowy
Czy istnieje prwdopodobieństwo, że choroba niebieskiego języka dotrze do naszego regionu? – Problem z tym schorzeniem ma charakter ogólnoświatowy. Zmienia nam się klimat, a niestety są to warunki sprzyjające rozwojowi kuczmanów (niewielkie owady żywiące się krwią – red.), które przenoszą wirus tej choroby. I nieprzestrzeganie przepisów obrotu zwierzętami czy niezachowanie warunków kwarantanny mogą sprzyjać wystąpieniu tej jednostki chorobowe – dodaje prof. Łukasz Jarosz.
Choroba niebieskiego języka dotyka owce, bydło, kozy. – W przypadku jej wystąpienia nie ma żadnego wybijania stad. Stado zostaje objęte nadzorem. Mleko, wełna, skóry, mięso nie są zakaźne dla człowieka – wyjaśnia prof. Łukasz Jarosz. – Niestety w przypadku pryszczycy, ponieważ jest to bardzo zaraźliwa choroba, w gospodarstwach, gdzie zostało wykryte jej ognisko, zwierzęta są wybijane.
Rolnicy, którzy będą mieć podejrzenie co do wystąpienia tych groźnych chorób, mają obowiązek powiadomienia o tym służb weterynaryjnych.
Dodajmy, że na granicy z Niemcami prowadzone są ostatnio restrykcyjne kontrole zwierząt i produktów zwierzęcych, które wjeżdżają do Polski.
Wobec niebezpieczeństwa wystąpienia tych chorób służby weterynaryjne prowadzą spotkania edukacyjne dla rolników. Jedno z nich odbyło się we wtorek (11.02) w Starostwie Powiatowym w Białej Podlaskiej. Jego organizatorem było Stowarzyszenie Polski Rolnik
MaT / opr. ToMa