Miejski Ogród Deszczowy powstaje w Nałęczowie. To pierwsza taka inicjatywa tym w uzdrowisku.
– Chodzi o odpowiednie wykorzystanie wody – mówi projektantka ogrodu, Katarzyna Michaś. – Chodzi o to, żeby zasób, który trafia teraz do kanalizacji deszczowej z dachu złapać i zagospodarować w miejscu opadu. Cały projekt ogrodu właśnie na tym się opiera. Powstają dwa koryta doprowadzające wodę z rynien do docelowego punktu, gdzie ona będzie się gromadzić, a potem powoli wsiąkać do gruntu i zasilać wody gruntowe.
– Nałęczowianka od lat wspiera lokalne działania na rzecz retencji wody i ochrony zasobów wodnych – wskazuje Agnieszka Słodowa, kierownik ds. korporacyjnych i zrównoważonego rozwoju w Nestle Waters. – Naszym priorytetem jest koncentrowanie działań na przywracaniu równowagi w lokalnych ekosystemach wodnych poprzez zatrzymywanie, oczyszczanie i przywracanie do środowiska wody. Tym razem z naszym partnerem merytorycznym Fundacją Hydroni i przy wsparciu Urzędu Miasta w Nałęczowie zdecydowaliśmy się na założenie ogrodu deszczowego, który nie tylko będzie wspierał lokalną retencję wód, ale również przyczyniał się do poprawy bilansu wodnego, a także będzie elementem edukacyjnym.
CZYTAJ: „Szczególne wartości”. Lubelskie ma kolejny rezerwat przyrody
– Co jest też ciekawe, to dookoła ogrodu deszczowego zaprojektowana jest ścieżka, która pozwoli na podejście do całej realizacji i obejrzenie jej z bliska – mówi Katarzyna Michaś. – Pomyśleliśmy też o aspekcie edukacyjnym, o tym, żeby można było uświadomić lokalną społeczność, ale też turystów i kuracjuszy, którzy przyjeżdżają tutaj z całej Polski, na temat tego, że są takie założenia, że można to robić i też, co pokazuje praktyka, że możemy to wszystko zdziałać właściwie czynem społecznym. To jest tak naprawdę dzieło lokalnych społeczności: strażaków, piłkarzy, uczestników warsztatów terapii zajęciowej, Nałęczowianki. To wiele różnych środowisk, które się ze sobą spotkały. Sanatorium na bieżąco z nami współpracuje. Można zrobić coś w małej skali, a jak dużo osób się na to złoży, to wyjdzie coś pięknego, coś, co bardzo pomoże środowisku.
– Założeniem warsztatów terapii zajęciowej jest nie tylko rehabilitacja zawodowa, ale i społeczna, czego jesteśmy dowodem – zaznacza Małgorzata Kusy, instruktor w pracowni ogrodniczo-florystycznej w warsztatach terapii zajęciowej, działającej przy Nałęczowskim Stowarzyszeniu Charytatywnym. – Cieszymy się, że możemy uczestniczyć w takich akcjach. Jeśli mówimy o tym, że należy dbać o świat, to uważam, że zaczynajmy od siebie. Jest nas chyba 12. Mamy już w tym troszeczkę doświadczenia, bo zajmujemy się swoim ogrodem, różnymi pracami porządkowymi.
– Każdy tak naprawdę może taki ogród deszczowy zbudować – dodaje Katarzyna Michaś. – Kiedy ludzie przyjeżdżają tutaj i oglądają to rozwiązanie, zachęcamy ich, że to fajnie wygląda, dobrze działa i popularyzujemy takie rozwiązania. Siedzę już w tym od kilku lat, dla mnie to jest po prostu chleb powszedni, a jednak dalej są osoby, które nie wiedzą, jak to działa, nie wiedzą, jak to zbudować. Kiedy sobie tutaj przyjdą i zobaczą, to myślę, że wiele osób będzie chciało mieć taki ogród u siebie w domu.
Efekty pracy wolontariuszy można obejrzeć w Parku Zdrojowym obok sanatorium Książę Józef.
ŁuG / opr. WM
Fot. Warsztat Terapii Zajęciowej w Nałęczowie













