Najpierw szacowanie strat – potem dopasowanie pomocy dla rolników – tak ma wyglądać wsparcie rządowe dla sadowników z Lubelszczyzny poszkodowanych przez niedzielne gradobicie. Ucierpiały uprawy w kilku powiatach – największe szkody grad wyrządził jednak w okolicach Opola Lubelskiego.
Sadownicy domagają się doraźnej pomocy, ale także wprowadzenia czytelnego systemu umożliwiającego ubezpieczenie upraw.
CZYTAJ: „Nie zostało nam nic”. Grad zniszczył plantacje w Lubelskiem [ZDJĘCIA, FILM]
O szczegółach reporter Radia Lublin, Łukasz Grabczak.
– Problem dotyczy sytuacji, w której rolnicy chcą ubezpieczyć od tych klęsk, ale nie mogą – tłumaczy Prezes Związków Sadowników ORP Krzysztof Cybulak. – Właściwie nas sadowników interesują tylko dwie szkody. To są największe, które mogą nas dotknąć, czyli wiosenne przymrozki i grad. W tej chwili system ubezpieczeń polega na tym, że państwo dotuje do składek firm ubezpieczeniowych, a one ubezpieczają. Z tym że teraz jest jeden problem, bo firmy te nie chcą ubezpieczać upraw sadowniczych ani do przymrozków, ani od gradu. Chcemy całkowitych zmian ubezpieczeń rolnych. Nie byłoby spotkań, gdybym ubezpieczył to na jesieni. Przyszłyby przymrozki, ktoś by do mnie przyszedł i oszacował. Ja bym spał spokojnie i czekał na oszacowanie strat.
Rzeczywiście tylko nielicznym rolnikom udało się ubezpieczyć. Potem ta oferta nie była dostępna dodaje plantatorka z Wandalina, Renata Łakoma. – Od kilku lat jest taki sam problem, bo nie można ubezpieczyć sadów tak jak my chcemy, tylko 5% osób może ubezpieczyć albo 1%, albo w ogóle. To jest śmieszne. Jeśli ubezpieczam sad, to jak mam szkodę 50%, to powinnam dostać 50%, a nie czy mam wkład własny, czy nie? To są dla mnie niestworzone rzeczy, jak dla mnie to jest chore – dziwi się plantatorka.
Wymagane jest wsparcie doraźne.
– To jest sytuacja, która z jednej strony wymaga wsparcia doraźnego – mówi wojewoda lubelski Krzysztof Komorski. – Z drugiej strony wymaga znalezienia systemowych rozwiązań możliwości ubezpieczenia swoich plonów, ale po drugie uruchomienia szeregu narzędzi, które będą chroniły, mowa tutaj o siatkach antygradowych – dodaje Krzysztof Komorski.
Wojewoda lubelski zbiera postulaty od rolników i samorządów by za kilka dni przekażą specjalne raport w tej sprawie do rządu, ale w Wandalinie gdzie straty są ogromne, z sadownikami spotkał się dzisiaj wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi Jacek Czerniak.
„Kluczowe jest szybkie oszacowanie wszystkich start”
Mówił on, że kluczowe jest szybkie oszacowanie wszystkich start, a później będzie świadczona pomoc na różnych płaszczyznach. – Po pierwsze rekompensata z tytułu tych strat, zależnie od tego, jakie to będą straty i w jakich segmentach, więc ta pomoc państwa będzie. Kolejne pomoce to podatek rolny – tutaj można umorzyć czy rozłożyć na raty. Składka od ubezpieczenia rolników czy też stawki dzierżawne. Ewentualnie, jeżeli grunty rolne są dzierżawione od KOWR. I oczywiście ten kredyt niskooprocentowany, 0,5 proc., na odbudowę środków produkcji, na drzewa owocowe czy też krzewy.
MInisterstwo ma także analizować kwestie związane z ubezpieczeniem rolników od przymrozków i gradu. – Dzisiaj Państwo Polskie również przeznacza na tę ubezpieczenia obowiązkowe w budżecie na 2024 rok około 920 mln zł. Ta składka z tego tytułu jest dokładana do 65%. Mamy 9 firm ubezpieczeniowych wytypowanych, żeby te ubezpieczenia prowadziły, ale są pewne trudności. Będziemy to analizować, próbować zmieniać od strony systemowej – dodaje wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi.
Dodajmy, że w wyniku niedzielnego (19.05) gradobicia ucierpiało kilkaset gospodarstw w kilku powiatach na Lubelszczyźnie.
Gminy apelują do poszkodowanych mieszkańców o szybkie zgłaszanie strat w uprawach. Wtedy w teren będą mogły ruszyć komisje szacujące szkody.
ŁuG / opr. AKos
Fot. Łukasz Grabczak