Wielka Sobota jest dniem przygotowywania się do uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. Wierni Kościoła katolickiego udają się do kościołów, aby poświęcić koszyczki wielkanocne.
CZYTAJ: Polityka, wygląd czy sytuacja rodzinna. W czasie świat lepiej unikać kontrowersyjnych tematów
A jak dawniej wyglądało święcenie na polskich wsiach? – Przede wszystkim ludzie nie święcili tylko symbolicznych ilości jedzenia, w koszu wielkanocnym musiało być przynajmniej 30 jaj – mówi Bogna Głuchowska z Działu Edukacji Muzeum Wsi Lubelskiej. – To nie były takie ilości pokarmów, do jakich my jesteśmy przyzwyczajeni. To musiał być cały bochenek. Nie kawałeczek kiełbasy, tylko kilka pętek. Jajek przynajmniej trzydzieści. Kosze były ogromne. Przynosząc taką święconkę do domu, najpierw należało domostwo okrążyć trzy razy z koszykiem. Wszystko po to, żeby tego co znajdowało się w środku, przez cały rok nie zabrakło. Potem święconkę wstawiało się gdzieś do komory i ona czekała na to, żeby nakrywać stół świąteczny – dodaje.
– W przeszłości święcono duże kosze, w których musiały się znaleźć nie tylko składniki, z których robiono śniadanie, ale też takie, które miały przynosić konkretne korzyści – mówi prof. Mariola Tymochowicz z Instytutu Nauk o Kulturze UMCS w Lublinie. – Musiała się tam znaleźć słonina. I w momencie takich intensywnych prac żniwnych kiedy sobie bardzo często kaleczono ręce czy też stopy, bo w przeszłości dużo chodzono boso, to wierzono, że posmarowanie właśnie dłoni i stóp tą słoniną szybko je uleczy. Podobnie też kości, które pozostawały z mięsa, z tego, co zjedzono z koszyczka podczas śniadania, dawano psu, wierząc, że w ten sposób zapewni się mu zdrowie.
Tradycja święcenia pokarmów w Kościele Wschodnim i Zachodnim sięga VIII wieku. W Polsce obrzęd ten pojawił się w XV wieku.
ZuS / LilKa / opr. PaW / LisA
Fot. Piotr Michalski / archiwum